4.04.2016

260. tu i tam

Wiesz, jak to jest. Budzisz się w trochę innym łóżku, pokoju, mieście, niż zwykle. Nie jesteś zdumiony, pamiętasz jak tu trafiłeś. Przez chwilę albo i kilka chwil (bądź więcej) gapisz się w półmrok, oswajając inne niż zwykle ściany, które się zanim chowają. Potem przychodzi ci do głowy, że mógłbyś wstać. Stawiasz daremny opór tej myśli i już za jakiś czas jesteś na balkonie, choć przecież zwykle nie wychodzisz na balkon krótko po przebudzeniu. Nie w domu. Ale pamiętasz, że na świecie istnieje już trochę balkonów, na których bywało ci chłodno. W stopy, bo chodzisz boso, w ramiona i kark, bo im zawsze się obrywa od chłodu. Może w dłonie.

Ale w nosie masz ten chłód, bo możesz się pogapić ot tak, przed siebie na same nieznane widoki (tym razem na miasto). Zresztą, może nawet ci się to podoba, bo ten chłód podkreśla niezwyczajność sytuacji. Ty, chłód i miasto - inne, niż zwykle. Może w twoim przypadku to nie będzie balkon rano, ale krzesło w kawiarnianym ogródku o zmroku, ulica pełna ludzi w południe, albo pusty, cichy zaułek tuż po zachodzie słońca. Wszystko jedno gdzie, kiedy i jak pojawia się w tobie to charakterystyczne dla podróży uczucie, że wszystko jest równocześnie tak bardzo inaczej, niż zwykle i tak bardzo, jak trzeba. Może nawet o tym nie wiemy, ale spotykamy się w doznawaniu tych chwil.

I tyle. Reszta jest już tylko moja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz